poniedziałek, 21 maja 2018

#97

Pamiętam Mokate Cappuccino i że po kryjomu dawał nam pić nalewkę i pamiętam też, że jak byłam bardzo mała to miał takiego dużego starego psa ale nie pamiętam już jego imienia. Pamiętam, że nie mogłam wchodzić na strych, ale nawet nie chciałam tam wchodzić, bo się bałam, że tam są duchy. Pamiętam, że w domu w Strąpiu nie było bieżącej wody i pod zlewem w kuchni stało zawsze wiadro i pewnego dnia jednak nie stało, a dziadek wylewał wielki gar wody no i tym sposobem cała kuchnia była zalana. To mi przypomina tą scenę z Noi Albinoi, kiedy Noi przelewał czerninę, ale nie trafił i oblał swojego tatę i babcię (?) i byli cali we krwi. Bardzo chciał mieć wnuczkę Kalinkę, ale nikt nie chciał mieć Kalinki za córkę, pamiętam że bardzo bał się śmierci. Potem chyba już mniej. Kiedyś na przykład wjechał w drzewo, to był czas kiedy już nie powinien prowadzić samochodu i udawał, że nie i że maska wcale nie jest wgnieciona . Albo kiedyś wytłukł okno do domu żeby wejść, bo nie mógł znaleźć kluczy albo je gdzieś zgubił albo zostawił. Lubił pomidory w śmietanie i truskawki w śmietanie i naleśniki. I koktajle, mama zawsze mu robiła z jagód i banana. W ogóle lubił jeść, ale zawsze chciał oddawać jedzenie innym ze swojego talerza, żeby czasami ktoś przez niego nie chodził głodny. Dużo słodził, rozpychał się przy stole i lubił "Jaka to melodia". Lubił zwierzaki i Balta bardzo, a Balto zawsze kładł się pod jego łóżko. Pamiętam, że śpiewał mi "moja Basieńko otwórz okienko". Czasem ukrywało się przed nim, że gdzieś się jechało albo że coś się kupiło, bo nie lubił, jak się wydawało dużo pieniędzy i generalnie uważał, że "jak masz dom, to w nim siedź". Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć. Taki był ten mój dziadek. Oczko cześć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz