poniedziałek, 18 grudnia 2017

#78

Jeżeli wstajesz pół godziny wcześniej specjalnie po to, żeby posłuchać muzyki, to ona mówi być naprawdę dobra.


+

Kiedyś Sóley i Sindri (czyli Sing Fang) grali razem w Seabear i strasznie mi tęskno za tym zespołem

czwartek, 14 grudnia 2017

#77

Mam nowy żel pod prysznic który jest super ekstra
bo pachnie tak jak moja ulubiona baza do drinków, czyli gin+sok z limonki

Nawiązując do kąpieli

wtorek, 12 grudnia 2017

#76

Nie umiem uczyć się i słuchać piosenek z polskim tekstem jednocześnie. Ale dzisiaj nie potrafię inaczej bo Mikromusic zrobiło TAK DOBRĄ płytę, że aż muszę odłożyć licencjat na chwilę na bok.


czwartek, 7 grudnia 2017

#75

Śniło mi się dziś, że byliśmy z W znowu na Wyspach Owczych. Tylko, że tym razem było ciepło i woda też była ciepła i szliśmy pomostem to takiej chatki na wodzie, żeby się wykąpać w oceanie. Piękny sen, rzadko mam takie błogie sny o podróżach i trochę nad tym ubolewam. Ale może nie byłyby takie, gdyby śniły mi się częściej? No nic, jak się obudziłam to byłam bardzo wzruszona, bo byłam pewna, że to dzieje się naprawdę.




środa, 6 grudnia 2017

#74

Kiedy jeszcze było trochę cieplej to chodziliśmy do lasu





A ja zdałam sobie właśnie sprawę, że zaczynam mieć słabość do disco.



wtorek, 5 grudnia 2017

#73

Spotify zrobił dla mnie plejkę z utworami, których najwięcej słuchałam w tym roku. Niektóre to zaskoczenia a niektóre nie i niektóre są przez przypadek mam wrażenie, bo były w plejkach których sluchałam na okrągło ale te utwory pomijałam no ale zaznaczały się jako słuchane widocznie w tym ich systemie. No nieważne, ale ogółem to zestawienie wygląda mniej więcej tak:

smutno bardzo smutno jeszcze smutniej nostalgicznie uśmiech przez łzy deprecha BACKSTREET BOYS
smutek rozpacz katastrofa smutnyambient melancholia nostalgia HICIOR COLDPLAY
smutno smutno trochę weselej sennie minimalistycznie cichutko intymnie załamka DR DRE

sprawdź to joł


Staram się też nauczyć, żeby w końcu przestać robić zdjęcia dwusetką w pomieszczeniach BO ONE NIGDY NIE WYCHODZĄ. może za osiem klisz to zrozumiem.






niedziela, 3 grudnia 2017

#72 MuzykaMojegoŻycia cz. III - ostatnia

 Będzie to ostatnie zestawienie z serii 'MMŻ', no bo ile można mieć utworów życia???? Dużo, ale nie za dużo. Tym razem będzie (trochę) weselej. I tym razem kolejność jest z przypadku.

#21 Beirut - Nantes

#22 Beach House - Somewhere Tonight



#23 Antony and The Johnsons - Fistful of Love



#24 Ben Howard - Promise



#25 Jose Gonzalez - Heartbeats



#26 Novo Amor - Cold




#27 Rökurró - Ferðalangurinn



#28 M83 - Wait



#29 The Swell Season - In These Arms


#30 Seabear - Lion Face Boy



Chciałam więcej i chciałam wspomnieć jeszcze

Bon Iver
i
Noah And The Whale
i
Arms and Sleeper
i
iamamiwhoami
i
Sam Amidon

Ale pomyślałam, że to piosenki których słuchałam bardzo długo, ale bardzo dawno. I że teraz słucham ich tylko jak ktoś mi przypomni albo zobaczę gdzieś przez przypadek. Ale sama już po nie nie sięgam.

Bo w końcu
Everything Has An End






niedziela, 19 listopada 2017

#71

Bardzo lubię się czuć tak jak obecnie, czuć że wszystko mnie inspiruje i doświadczam pięknych rzeczy, dobrych i wybitnych. Czuć się tak lekko i wypełniona szczęściem z wypełnionym czasem i kiedy wszystko idzie po mojej myśli. W końcu nasza kruchość jest naszą siłą.







czwartek, 9 listopada 2017

#70 MMŻ CZ.I - sprostowanie

W tym miejscu chciałabym bardzo przeprosić poniższe utwory za mojego przedwczesnego Alzheimera i pominięcie ich w rankingu MMŻ. Doprawdy nie mam pojęcia jak to się stało, musiałam doznać zaćmienia albo czegoś w ten deseń. Bo takiej muzyki się nie pomija. dlatego nie będzie to kontynuacja #20-29, lecz #1.2-9.2

No to proszę bardzo oto oni - wielcy zapomnieni. Tutaj też będzie wyjątek i przytoczę 2 piosenki jednego artysty.

#1.2 moshimoss - Gruttuviti

Tutaj już mi brakuje słów i tego po prostu trzeba słuchać, najlepiej przy przygaszonym świetle albo gdzieś na dworze wieczorem albo przed zaśnięciem albo bardzo rano. Albo jak ktoś sobie wymyśli, byle to celebrować.


#2.2 moshimoss - 1552

I tutaj rozpoczyna się dramat. Ponieważ utwór pochodzi z albumu 'Endless Endings', który został praktycznie zwinięty z internetu. Jest kilka utworów na youtubie, ale jest ich naprawdę niewiele. Zniknął ze spotifaja, z deezera, nie ma go nawet na stronie Kosuke Anamizu (to on kryję się pod słowem 'moshimoss'. I jest jedyny japoński sklep internetowy, który posiada te płyty jeszcze w sprzedaży. Spieszcie się więc. No i niestety nie mogę się podzielić tym utworem. Ponieważ nigdzie go nie znalazłam.

#3.2 Bing&Ruth - Postcard from Brilliant Orange


(proszę nie patrzcie na video)
Jakbym miała w środku brzmieć, to myślę sobie, że właśnie brzmiałabym tak.

#4.2 Lisa Gerrard - Now You Are Free


Powiedzcie, że widzieliście Gladiatora i że nie rozkleiliście się w ostatniej scenie i kiedy zaczyna śpiewać Lisa. Powiedzcie, ale nikt wam nie uwierzy.

#5.2 Jónsi&Alex, czyli Riceboy Sleeps - Happiness





To mnie wzrusza jak cholera.

#6.2 Tambour - Sleepers





#7.2 Balmorhea - Truth


Tak zwany klasyk. Teoretycznie cała ta lista się składa z klasyków, ale to jak klasyk nad klasykami.

#8.2 Youth Lagoon - Montana


Jeżu tutaj mam tak silne beztroskie, infantylne wspomnienia że aż nie wierzę w to że to było tak niedawno!

#9.2 Seabear - Cold Summer


Mój pierwszy islandzki koncert.

#10.2 Ólafur Arnalds.
CAŁY. Nie jestem w stanie wybrać jednej, jedynej piosenki. Pozostawię tu jedynie całą najnowszą płytę.



niedziela, 5 listopada 2017

#68 MUZYKA MOJEGO ŻYCIA CZ.II

Moja Audycja Numer Dwa
Tym razem kolejność jest przypadkowa

#11 Adam Strug i Kwadrofonik - Wieczność



#12 Chris Garneau - Not Nice


#13 Soap&Skin -  Mr. Gaunt Pt 1000



#14 Broken Twin - Glimpse of A Time




#15 Son Lux - No Fate Awaits Me


#16 Soko - Treat Your Women Right


#17 Spirits of The Red City - Mine


#18 Dark Dark Dark - Bright Bright Bright


#19 Mt Wolf - Hypolight


#20 Perfume Genius - Floating Split


środa, 1 listopada 2017

#67 MUZYKA MOJEGO ŻYCIA CZ.I

Dziś taki jest dzień, który chcąc nie chcąc skłania do wspominków, refleksji i sprzyja trochę uspokojeniu głowy.

Lubię Wszystkich Świętych, jest dla mnie przyjemnym świętem. Może dlatego, że nie straciłam nigdy nikogo bardzo bardzo bliskiego, a może dlatego, że czasem takie skubanie przeszłości i przypominanie różnych  (czasem dobrych czasem złych) rzeczy sprawia mi w pewnym sensie przyjemność, nie wiem. Może dlatego że nie wiąże się z żadnymi przygotowaniami, może dlatego że wszyscy są tacy spokojni i aura jest taka mglisto-gęsto-smutno-powolna. Nie wiem, ale naprawdę lubię. Tylko w tym roku jest inaczej, chciałabym żeby wszystko już się skończyło bo dziś wszystko mnie przytłacza. A w szczególności moje studia i licencjat który muszę pisać i na samą myśl o wykonywaniu czynności z nim związanych chce mi się ryczeć albo schować pod łóżko i udawać że nie istnieję.

W związku z tym postanowiłam zająć się czymś innym, czymś co chodzi mi po głowie od kilku dni.
A jest to


LISTA UTWORÓW PONADCZASOWYCH MOJEGO ŻYCIA

Wydawać by się mogło, że skoro ponadczasowe to że ciągle obecne i nie będzie problemu z stworzeniem takiego zestawienia. A jednak. Mam kilka pewników, mam kilka takich bujających pomiędzy i mam kilka wyjątków, które nie sądziłam, że tu wylądują. Co w większości łączy te utwory to to, że w większości znam je dłużej niż 5 lat i to, że są to utwory, które doprowadziły mnie do łez. Nie zakładałam sobie tego, ale wyszło to samo tak jakoś. Naturalnie. A, no i obiecałam sobie wybrać tylko po jednym utworze danego artysty, mimo że kusiło, żeby zawrzeć trzy, cztery. A to jest stanowczo za dużo. Więc musiałam się zebrać w sobie i podjąć te jakże trudne decyzje.

Dobrze, zaczynajmy.


#1 Brian Eno - The Big Ship


Towarzyszy mi od roku 2011, kiedy to obejrzałam "Nostalgię Anioła", totalny gniot na podstawie naprawdę dobrej książki z utworem, który miał ogromny wpływ na to, czego słuchałam później. Tu zaczęła się moja ambientowa droga. Towarzyszył mi w dobrych momentach i złych, był soundtrackiem do życia, do czytanych książek i jazdy pociągiem. Użyty też w mojej ulubionej scenie z "Earl, Ja i Umierająca Dziewczyna". Oglądałam go w pociągu i ryczałam jak bóbr, ale who cares.

Ah, najważniejsze. Prawie zawsze mam dreszcze, kiedy go słucham.



#2 Sigur Rós - Vaka


Szósta klasa podstawówki. Moje pierwsze zetknięcie z nimi, z muzyką i kulturą islandzką. W tym momencie wybuchła moja przeogromna, nieskończona, niezmienna obsesyjna miłość do Skandynawii, a szczególnie Islandii i wszystkiego co islandzkie. W dobie wszechobecności tego lądu, tanich lotów do Keflavika/u, śmiesznych islandkich teledysków (wcale nie mam tutaj na myśli Natalii Przybysz i Królowej Śniegu, WCALE) i generalnej ekscytacji troszkę to osłabło i zamieniło się na pewien czas w niechęć. Ale i tak wraca. Stara miłość nie rdzewieje. Przynajmniej w tym przypadku. Na dwóch koncertach ryczałam znowu jak bóbr i nie zapomnę ich do końca życia i mojej kilkusekundowej rozmowy z Jónsim. Zdążyłam mu wyznać miłość i poprosić żeby grał do końca świata. Czuję się spełniona.



#3 CocoRosie -Terrible Angels


Pierwsza gimnazjum, to czasy kiedy byłam smutną i ponurą nastolatką, czego bardziej się wstydzę niż jestem z tego dumna. Chociaż powinnam po prostu być neutralna, no ale jakoś tak nie lubię tego czasu. Słuchałam wtedy dużo dużo muzyki, chyba najwięcej i jak coś mi się spodobało to słuchałam tego w kółko przez całe dni i tygodnie. I tak było z tą piosenką, a później z tą płytą CocoRosie. Moje pierwsze lołfajowe odkrycie i wciąż wielbię je całym sercem. A koncerty to czyste piękno, cudowne doświadczenie i uczta dla oczu i uszu. Właściwie to co ja widziałam na Zamku w Poznaniu to nie był koncert, to bardziej spektakl.



#4 Portishead - Roads



 Oprócz tego, że ponadczasowy, to jeden z najbardziej rozdzierających i łamiących serce utworów świata. Tutaj poznałam trip hop i Bristol i resztę chłopaków stamtąd. Beth Gibbons, Ty śpiewasz tak, że mi ściska gardło i paraliżuje ciało. Mam takie wspomnienie kiedy byłam gówniakiem, że moja siostra (jest 13lat starsza) puszczała ten utwór i kiedy po latach znowu go usłyszałam wiązał się silnie z dzieciństwem a ja nie wiedziałam dlaczego. Swoją drogą bardzo ciekawe to jest, że Portishead, Massive Attack, Tricky, że te żywe legendy, robiące tak niesamowite rzeczy, że oni wszyscy pochodzą z Bristolu. Dlatego chciałabym tak kiedyś pojechać i zobaczyć, co to jest za miejsce.



#5 Keaton Henson - Lying To You 


Gdyby ktoś zapytał się mnie o moje ukochane albumy, bez zastanowienia jako jeden z pierwszych wymieniłabym "Romantic Works" Keatona, ale to jednak od "Lying To You" wszystko się zaczęło. Kojarzy mi się z poznańskimi wieczornymi tramwajami i życiem na Śródce. Gorzko-przyjemnie.



#5 The Antlers - Kettering 


Moment, w którym poznałam ten album, a w szczególności ten utwór był jak otworzenie oczu bo długim czasie snu. Albo jakby mnie ktoś zdzielił w łeb. Chyba tak, to jest najlepsze porównanie. Długo przed i po nic tak mnie nie dotknęło. To jest taki majstersztyk, jakby ktoś włożył swoje najgłębsze emocje i uczucia i chciał obarczyć tym słuchaczy no i udało mu się to. Tym bardziej śmieszy mnie, że odkryłam go przy bardzo prozaicznej czynności, bo przy przedświątecznym grudniowym myciu okien. I do końca życia trochę będzie mi się z tym kojarzyć. Więc śmiało mogę powiedzieć, że dla mnie święta brzmią "Hospice" The Antlers.



#6 Archive - Again


Tutaj znowu odzywa się moja starsza siostra, moje dzieciństwo i trójkowe nocne audycje. Archive i Again chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, bo to rochę taki szlagier muzyki alternatywnej że tak się wyrażę. Albo nawet jak ktoś nie wie, że zna, to jak mu się odtworzy, okazuje się, że kojarzy. I -  tak - zawsze słucham tej skróconej wersji.



#7 múm - grasi vaxin göng 


Wtedy dowiedziałam, że oprócz Sigur Rós jest jeszcze inna islandzka muzyka:) A głos Kristin Anny jest jak miód dla moich uszu. Bardzo żałuję, że nie tworzy już z mum i bardzo mi jej brakuje w nowych utworach.



#8 Sea Oleena - Untitled


Oprócz tego, że ma głos jakby śpiewała z innego wymiaru (strasznie słabe porównanie, ale nie umiem porównać tego do niczego innego), to zawsze i do teraz fascynuje mnie jej wizerunek i aura tajemniczości, którą wokół siebie rozpościera. Tylko nie mogę wybaczyć jej tego, że zaprzestała tworzenia. A przynajmniej ja już nie mogę się na nią nigdzie natknąć. Poza tym ten utwór brzmi jak wakacje sto lat temu i jakbym słuchała go pod wodą..



#9 Cat Power - The Greatest


My Blueberry Nights i The Greatest Cat Power. Kto nie widział ten nie zrozumie jak idealne jest to połączenie. To była fascynacja od pierwszego posłuchania i pierwszego wejrzenia. Kilka lat później kupiłyśmy z Darią bilety na jej koncert (na którym swoją drogą Cat miała być supportem Atmos for Peace, ale tak naprawdę szłyśmy tam dla niej), który ostatecznie się nie odbył, ale Cat zrobiła djset na Placu Wolności. A my, jako że stałyśmy w pieszym rzędzie to poczęstowała nas tequilą i pozwoliła wejść na scenę i potańczyć razem z nią. Nie zapomnę tego.



#10 Gem Club - 252


Zastanawiałam się, czy ten utwór spełnia wymagania tej listy, bo owszem, jest dla mnie ponadczasowy, ale są momenty kiedy bardzo boję się go słuchać i unikam go bo po prostu kojarzy mi się tak przykro, że nawet nie chcę tego wspominać. Ale jest tak piękny,  że czasem muszę.


____________________________________________________________________

Część pierwsza i ta pompatyczna, ze smutnymi piosenkami obarczonymi milionem wspomnień za nami. Kontynuacja będzie nieco lżejsza.
Dziękuję za wspólną podróż po dźwiękach. dobranoc.

wtorek, 24 października 2017

#66

+ piosenka z "A Ghost Story", jednego z najbardziej intymnych obrazów jakie widziałam w ostatnim czasie i o którym wciąż myślę.

 

poniedziałek, 23 października 2017

wtorek, 17 października 2017

piątek, 13 października 2017

#63

Nierzadko w tramwajach, samolotach, pociągach czy innej komunikacji miastowej, międzymiastowej, międzykrajowej widzę ludzi świetnie bawiących się ze swoją muzyką na słuchawkach albo takich, którzy są tak zasluchani że przegapiaja stacje, na której mają wysiąść. I wtedy zastanawiam się co oni tam w słuchawkach mają i zżera mnie ciekawość. I wyobrażam sobie, że każdy słuchacz ma nad swoją głową dymek z wykonawcą i słuchanym utworem. I może akurat to będzie osoby siedzącej obok najukochańsza piosenka albo z jakichś powodów ważna i wtedy można podejść do takiego kogoś i wymienić się wrażeniami. I może dałoby to początek pięknym znajomościom? Nigdy nie byłam wielką fanką tych nowych technologii, VRów i innych takich bo zwyczajnie się ich boję. Ale gdyby ktoś wymyślił pewnego dnia apkę muzycznych dymków, to bym się bardzo cieszyła.

Ja np. ostatnio jeżdzę i uśmiecham się do siebie, słuchając Pauli i Karola

Albu wzruszam przy Sigur Rós

I mam ochotę śpiewać do Ennio Morricone


środa, 11 października 2017

#62

Czytałam jakiś czas temu bardzo fajny Słownik Nieoczywistych Smutków, który w zasadzie jest tłumaczeniem The Dictionary of Obscure Sorrows. Można zobaczyć o tu:

w oryginale
 http://www.dictionaryofobscuresorrows.com/

i tłumaczenie
http://myslnikstankiewicza.pl/slownik-nieoczywistych-smutkow/

http://myslnikstankiewicza.pl/slownik-nieoczywistych-smutkow-ii/

Oprócz tego pan Stankiewicz postanowił nie próżnować i dodać coś od siebie
http://myslnikstankiewicza.pl/kilka-smutkow-wlasnych/


Zainspirowana owym tematem sama postanowiłam spróbować swoich sił w nazywaniu i definiowaniu moich nieoczywistych smutków, które od czasu do czasu się pojawiają.
I tutaj mam pierwszy:

Nazwa którą kiedyś wymyślę
Jest wtedy, kiedy nareszcie człowiek ma chwilę dla siebie, trochę wolnego czasu. Ma tyle różnych znakomitych sposobów na spożytkowanie tych kilku chwil, że zaczyna być to przytłaczające. I po jakimś czasie przytłacza tak bardzo, że nie chcemy robić nic innego oprócz zaszycia się pod kołdrą i zaśnięcia tak, żeby nic z tego nie pamiętać i żeby nikt nas nie znalazł. Potem gdy człowiek się budzi, ma poczucie zmarnowanego czasu i wyrzuty sumienia.


niedziela, 8 października 2017

#61

Okąd pamiętam za Zespół Mojego Życia uważałam Sigur Rós.
Pamiętam pierwszy raz nawiasy i Vakę i wtedy tak naprawdę dowiedziałam się co to są dreszcze i muzyczne wzruszenia (patos). Pamiętam pierwszy koncert i drugi i emocje im towarzyszące. I pamiętam niektóre zapachy i momenty związane z pojedynczymi utworami. Pamiętam Heimę i Marzenie O Islandii, które wtedy wydawało się tak odległe i abstrakcyjne i pamiętam jak lądowałam tam kilka lat później z Sigur Rós na słuchawkach. Może to głupie, ale nawiasy miały ogromny wpływ na to jakie decyzje podejmowałam, jaką wrażliwość mam teraz i gdzie jestem teraz i z kim jestem. Nie będę się rozdrabniać, ale wierzcie mi na słowo.

AŻ TU NAGLE

po milione lat mam coś podobnego.

Długo musiałam czekać, ale wychodzi na to, że teraz mam ich dwóch. Dwa Zespoły Życia.

Kosuke Anamizu, kocham Cię i całą Twoją Twórczość, ale Moshimoss to jest mistrzostwo świata.


sobota, 30 września 2017

piątek, 29 września 2017

#59

Od dziś mam nowy telefon no i co za tym idzie muszę wyczyścić ten poprzedni i poprzenosić rzeczy, które są mi potrzebne czy tam dla mnie ważne.

Tylko mam problem, bo nie umiem przenosić notatek z jednego na drugi (po prostu nie da się tego zrobić). A notatek mam

384.
Pierwsza z datą 5.02.2014

Jedne bardziej, drugie mniej ważne. Dłuższe i krótsze.
Mam notatki treści kilku stron a4, które były listami spisanymi nocą i których nigdy nie odważyłam się nikomu wysłać.
Mam tytuły piosenek usłyszane w radiu albo filmy wynikające z rozmowy których nie znałam i które miałam sprawdzić, ale nigdy tego nie zrobiłam.
Mam nazwę talerzy z zastawy mamy które pobiłam w wielkanoc zanosząc do kredensu.
Mam adresy.
Kody do bram, drzwi
Strony internetowe, nazwy dziwnych instrumentów albo dziwnych słów
Listy rzeczy, które miałam zrobić
Listy przebojów
Treści z książek

I dużo dużo dużo innych super rzeczy, których nie chcę skasować.



Długa noc przede mną.

sobota, 23 września 2017

#58

Od wczoraj pierwszy raz od 15 lat jestem na antybiotyku. Niby homeopadia i to śmieszne przykładanie rąk do głowy w dziwnych różnych pozycjach to jedna wielka ściema. Ale przez większość życia udało mi się być jedynie na aspirynie albo paracetamolu. A może to kwestia wiary?

Jedno jest pewne. Jak to Krzysiek mówi:  "Lepiej śmiać się niż płakać" hihi. Nie jest to odkrywcze, ale w kółko to powtarza i bardzo mnie to bawi. Ale jest uniwersalną prawdą o naszym życiu. Ament.

+

 

środa, 20 września 2017

#57

Kuba Fedorowicz-Jackowski
4 grudnia 2010
z podróży po Argentynie pisał tak:




Spory przeskok technologiczny jak na 7 lat.


_______________________________________________



niedziela, 17 września 2017

#56

Jak byłam młodsza to chciałam być jak Sea Oleena


Chciałam nagrywać takie piosenki


I kiedyś obciąć się na łyso tak jak ona


 I mimo wszystko być ładnym człowiekiem



A teraz już mi nie zależy. 
 


czwartek, 14 września 2017

#54 historia jednego zdjęcia

Mieliśmy w Zbąszynku taką znajomą, przyjaciółkę rodziny w wieku moich dziadków i ona była trochę jak babcio-koleżanka, jak byłam mała to chodziłam do niej na lekcje fortepianu albo skrzypiec i takie tam. Ale w sumie te lekcje z czasem przestały mi być potrzebne, mimo wszystko kontynuowałyśmy nasze spotkania, które przybrały formę bardziej towarzyską i czasami lekcje się nie odbywały albo odbywały się krótko, bo piłyśmy herbatę i jadłyśmy ciasta i oglądałyśmy "Modę na sukces", albo robiłyśmy inne ciekawe rzeczy. I tak przez wiele lat.
No i ta Pani kilka dni temu umarła i dziwnie się z tym czuję. Może to zabrzmieć pompatycznie, ale nigdy nikt bliższy mi nie umarł.
Wtedy też zaczęły mi się przypominać różne rzeczy z nią związane, m.in kiedy dwa lata temu w poznańskim szpitalu zrobiłam jej zdjęcie z koleżanką z pokoju. Obiecałam wtedy tej drugiej Pani, że kiedy wywołam kliszę wyślę jej to zdjęcie na adres który mi podała.
Miesiące mijały, a ja znajdywałam różne wymówki żeby nie wysyłać tego zdjęcia, bo nie mogłam znaleźć adresu albo nie miałam go pod ręką. Albo po prostu mi się nie chciało, totalne głupoty.
No i życie biegło i biegło aż w końcu teraz, po dwóch latach popchnięta niedawnymi wydarzeniami zdecydowałam się wysłać to zdjęcie.
Tylko że w googlach znalazłam informację, że ta Pani też umarła. Rok wcześniej. I że w zasadzie to po ptokach i po prostu nie wywiązałam się z obietnicy.


Ale chyba i tak je wyślę.

Maj, 2015

środa, 13 września 2017

#53

Czy tylko ja tak mam, czy w pewnych sytuacjach te same dzwonki w telefonie wydają mi się przeraźliwie szybkie, innym razem bardzo wolne, a kiedy indziej NORMALNE? Albo ton wyższe albo niższe????

????????????????????????????????????????????????????????????????????

wtorek, 12 września 2017

#52

Ciężko mi się do tego przyznać.
Bo niie sądziłam że jakakolwiek piosenka Coldplay (nie licząć Fix You sprzed laty) sprawi, że będę miała niekontrolowane dreszcze!!!
Halo? gdzie mój niezależny, wysublimowany gust muzyczny się podział????
No nic, uważam, że to jest naprawdę dobra piosenka
 


sobota, 9 września 2017

#50

Ona miała takie oczy jakich nikt nie miał
Bursztynowe z plamkami na tęczówce
Najpiękniejsze jakie widziałam
I zapomniałam o nich i teraz do mnie wróciły
I teraz już będę je pamiętać
Bo otwierają pudełko wspominków

piątek, 8 września 2017

#49

szybko szybko bo zaraz koniec lata
a brakuje mi tu wspomnienia o Wiedniu
które wiąże się m.in z moją przysięgą, która mówi o tym,
że
nigdy więcej nie będę pokonywać dłuższych tras autobusem.
(miesiąc później jechałam autobusem z Kopenhagi do Hamburga, zaklinając się, że to NAPRAWDĘ OSTATNI RAZ I NIGDY WIĘCEJ NIE ZŁAMIĘ TEGO PRZYRZECZENIA. Ale tym razem już serio serio)


Miejsce z najpyszniejszą bitter cascarą EVER (i najmilszą obsługą)







Jedno z miejsc z "Przed wschodem słońca"


Moje wielkie cygańskie wesele: