czwartek, 12 lipca 2018

#104 departure

Wojtek ma tak, że jak chodzi na imprezy, to idzie do domu zawsze w momencie, w którym się najlepiej bawi. Bo strasznie nie lubi tego poimprezowego zjazdu i bycia niedobitkiem i tego niesmaku rano. Długo nie mogłam tego zrozumieć, aż przyszedł moment podjęcia decyzji o wyprowadzce z Wrocławia. I ja wybieram taki moment, jaki Wojtek wybrałby na wyjście z imprezy. Tylko, że mi wciąż towarzyszą wątpliwości i wciąż czuję potrzebę, by inni utwierdzili mnie w słuszności moich wyborów, choć wiem, że to powinno należeć do mnie. Ja wszystko wiem i wszystko rozumiem i wszystkiego jestem świadoma. I może dlatego ciągle się zastanawiam, czy to dla mnie najlepsze wyjście. W sumie to ja się mogę zastanawiać, a i tak już po ptokach. Po prostu zmiany mnie stresują i porzucanie swojego życia tutaj mnie przeraża. Tylko i aż tyle.

Smutek i nostalgia, cokolwiek się kończy.



niedziela, 24 czerwca 2018

#103

Lawrence Durrell pisze o odkryciu listy chorób niesklasyfikowanych przez medycynę:
"Wśród nich znalazłem wyspomanię, opisaną jako rzadka, acz znana przypadłość ducha. Są ludzie (...) których wyspy nieodparcie przyciągają. Sama świadomość, że się znajdują na wyspie, małym świecie otoczonym przez morze, przepełnia ich nieopisaną euforią. Ci urodzeni 'wyspomaniacy' (...) są w prostej linii potomkami Atlantydów.

W końcu znam swe pochodzenie i wiem, co mi dolega. I tęsknię jeszcze bardziej.






 


czwartek, 21 czerwca 2018

#101

Po tym wszystkim, co przeszedłem, nie boję się już śmierci, tylko czasem. Kiedy indziej - przeważnie - czuję, że jest jakimś wyzwoleniem tego, co człowiek musi znosić tu, na ziemi. Przecież nam jest najlepiej, gdy śpimy. Poza tym, zacząłem wierzyć w życie pozagrobowe. Wyobrażam sobie, że po tym wszystkim tutaj trafimy na jakąś planetę, są ich miliony, każdy wybierze sobie własną, wedle uznania - ja wybiorę sobie taką wędkarską, będę łowił ryby, to dopiero będzie życie. 
 
Ota Pavel w liście do brata Hugona
 
 
 
Ota Pavel. Pod Powierzchnią. - Aleksander Kaczorowski. 




wtorek, 5 czerwca 2018

#100

Setny post, to powinien być jakiś wesoły taki podniosły budujący. A ja dziś nie mam na nic ochoty innego oprócz tego, żeby zapaść się pod ziemię, zniknąć, albo nie wiem, zostać rybą jak to śpiewa mum.


sobota, 26 maja 2018

#99

Dziś w nocy powietrze pachnie przepięknie, jak letnia porą. Aż chce się siedzieć na krawężniku i palić papierosy.

#98

Niektórzy ludzie kojarzą mi się z jedną, konkretną piosenką. I na przykład Wojtek to jest Sigur Rós - Ara Batur.

 




poniedziałek, 21 maja 2018

#97

Pamiętam Mokate Cappuccino i że po kryjomu dawał nam pić nalewkę i pamiętam też, że jak byłam bardzo mała to miał takiego dużego starego psa ale nie pamiętam już jego imienia. Pamiętam, że nie mogłam wchodzić na strych, ale nawet nie chciałam tam wchodzić, bo się bałam, że tam są duchy. Pamiętam, że w domu w Strąpiu nie było bieżącej wody i pod zlewem w kuchni stało zawsze wiadro i pewnego dnia jednak nie stało, a dziadek wylewał wielki gar wody no i tym sposobem cała kuchnia była zalana. To mi przypomina tą scenę z Noi Albinoi, kiedy Noi przelewał czerninę, ale nie trafił i oblał swojego tatę i babcię (?) i byli cali we krwi. Bardzo chciał mieć wnuczkę Kalinkę, ale nikt nie chciał mieć Kalinki za córkę, pamiętam że bardzo bał się śmierci. Potem chyba już mniej. Kiedyś na przykład wjechał w drzewo, to był czas kiedy już nie powinien prowadzić samochodu i udawał, że nie i że maska wcale nie jest wgnieciona . Albo kiedyś wytłukł okno do domu żeby wejść, bo nie mógł znaleźć kluczy albo je gdzieś zgubił albo zostawił. Lubił pomidory w śmietanie i truskawki w śmietanie i naleśniki. I koktajle, mama zawsze mu robiła z jagód i banana. W ogóle lubił jeść, ale zawsze chciał oddawać jedzenie innym ze swojego talerza, żeby czasami ktoś przez niego nie chodził głodny. Dużo słodził, rozpychał się przy stole i lubił "Jaka to melodia". Lubił zwierzaki i Balta bardzo, a Balto zawsze kładł się pod jego łóżko. Pamiętam, że śpiewał mi "moja Basieńko otwórz okienko". Czasem ukrywało się przed nim, że gdzieś się jechało albo że coś się kupiło, bo nie lubił, jak się wydawało dużo pieniędzy i generalnie uważał, że "jak masz dom, to w nim siedź". Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć. Taki był ten mój dziadek. Oczko cześć.

niedziela, 6 maja 2018

#95

Najpierw włączyć i posłuchać, a później czytać:





Miałam dziś piękny sen.

Śniło mi się, że w Intermarche w Zbąszynku było tajemne, garażowe przejście na Islandię, a konkretnie na plażę w Vik. No i jedyny warunek to taki, że trzeba mieć rower ze sobą no i jechało się przez taką dużą halę i dojeżdżało do wielkich drzwi i jak się otwierało to była Czarna Plaża, ja akurat trafiłam na zachód słońca i było bardzo wietrznie ale akurat miałam grubą kurtkę czapkę i szalik. No i w tym śnie sobie pomyślałam "kurdełke oni wszyscy tam tak latają tyle pieniędzy za przelot płacą i później za nocleg i jeszcze samochód trzeba wynająć, a wystarczy przejść przez garaże w Zbąszynku i można tylko na wschód albo zachód iść i wrócić do domu". W zasadzie to koniec mojego snu, był bardzo piękny i chciałabym jeszcze raz.


czwartek, 19 kwietnia 2018

#92

Ktoś niedawno zapytał się mnie, czy nadal słucham prawie samej smutnej muzyki, tak jak kilka lat temu.

Wydaje mi się, że odpowiedź musiałaby być twierdząca. Chociaż ja tak tego nie postrzegam.


czwartek, 5 kwietnia 2018

#91

Jest takie jedno słowo w japońskim - natsukashii. Ciężko jest je przetłumaczyć na jakikolwiek inny język, ale to taka "happy nostalgia". Dotyczy tęsknoty, nostalgii, gdy myślimy o pewnych rzeczach z przeszłości. Ale tej tęsknoty, która nas tak przyjemnie trochę zaboli, trochę wzruszy, trochę dostarczy wspomnień. Czy to o dzieciństwie, czy piosence albo książce, której dawno nie słyszeliśmy albo nie czytaliśmy. Często tak czuję i wydaje mi się, że wielu z nas, ale zawsze brakowało mi słowa, żeby to opisać. No i teraz mam.
Amelie Nothomb wydała książkę, w wolnym tłumaczeniu o takim (happy nostalgia) tytule i z utęsknieniem wyczekuję tłumaczenia na polski. Albo chociaż angielski.


A to moje natsukashii na dziś:


niedziela, 18 marca 2018

#89

Smutno Mi Boże Dziś Jak Nie Wiem Co. Czuję się trochę jak Hubert Klimko-Dobrzaniecki, kiedy pisał "Zostawić Islandię". W sumie nie wiem jak się czuł, ale wyobrażam sobie jak mógł.



czwartek, 8 marca 2018

#87

Jak byłam młodsza, to po pijaku trzeba było odłączać mi internet, bo pisałam głupie rzeczy do różnych ludzi.
Teraz po pijaku robię zakupy i na następny dzień może nie, że żałuję, ale na trzeźwo bym ich po prostu nie zrobiła..


Widziałam dzisiaj coś bardzo ładnego 

 https://vimeo.com/258424634/b94cdde21d

I ta muzyka naprawdę brzmi jakby była porankiem, gdzie nie widać jeszcze słońca przez zachmurzone niebo, czuję chłód i taki nieprzyjemny wiatr ale to mimo wszystko bardzo mi się podoba. Przypomina mi się od razu, jak byłam mała i pojechaliśmy z tatą do Poznania odwieźć moją siostrę na uczelnię i czekaliśmy na nią żeby zabrać ją z powrotem więc pojechaliśmy do Maca na szejki i tak strasznie padało i było brzydko ogólnie ale ja i tak byłam bardzo szczęśliwa bo to był pierwszy raz kiedy mnie zabrali na taką wycieczkę. Jezu jakie to było super.

sobota, 10 lutego 2018

#86

W końcu jestem Tu.


Mam ostatnio nieodparte wrażenie, że nasze społeczeństwo onanizuje się śmiercią osób publicznych. I nie tylko. Tak jak niedawno było w przypadku Mackiewicza, tak jak dzisiaj jest w przypadku Jóhanna Jóhannssona. Czytamy, udostępniamy, odpalamy artykuły o owej osobie, twórczość, muzykę w przypadku Jóhanna. Apdejtujemy info, komentujemy przekrzykując się, kto znał bardziej i lepiej i dłużej. Pokazujemy jak bardzo byliśmy z nimi związani i jak jest nam przykro. Ja też się na tym łapię..
Nie żebym stawiała się w tej samej linii, ale muszę chyba gdzieś zapisać moje wszystkie hasła do fejsów/instagramów/blogów, albo komuś je po prostu dać. Żeby jeśli coś mi się stanie, to żeby nikt nie ważył mi się postawić pieprzonego kwadratowego nawiasu z gwiazdką w środku i czym prędzej usunął wszystko, co ze mną związane. Kochamy wzruszać się, wspominać, wyobrażać sobie, jaki ten człowiek był, zastanawiać się nad ostatnimi jego słowami i myślami. A tydzień później wszystko wraca do normy. Albo umiera ktoś następny.


sobota, 27 stycznia 2018

#85

Jak się nie wyśpię to tak jakbym miała kaca, a a na tym kacu kręcę się i nie wiem co z sobą zrobić, a potem chodzę i płaczę z byle powodu, czasem coś usłyszę albo się wzruszę albo zdenerwuję. A to wszystko dlatego, bo oczy są takie ciężkie i bolą. Dawno nie czułam się tak źle i tak chaotycznie, jakbym nie do końca była sobą albo jakbym czasem stała obok siebie i nie brała udziału w wydarzeniach.

Wszyscy tęsknimy i wszyscy czekamy, wszyscy chcemy spokoju. Niech będzie już po wszystkim.

Dzisiaj chyba odnalazłam utwór dla mnie uniwersalny. Towarzyszy mi w szczęściu i nieszczęściu, zdrowiu i chorobie, wzruszeniach i dramatach, tragediach i sukcesach, otchłaniach rozpaczy. On się dopasowuje do wszystkiego i mnie ratuje.


piątek, 19 stycznia 2018

#84

Obiecuję sobie, że ja i moje myśli będziemy spokojniejsi, tacy jak o 7:30 w tramwaju z plumkaniem w uszach.



wtorek, 16 stycznia 2018

#83

Moje wszystkie obsesje
marzenia
plany (prawie)
małe zazdrości (ale takie zdrowe)
wzruszenia
tęsknoty
wspominki
tatuaże
ulubiona muzyka
ulubione filmy i kilka bajek
kilka książek

Prawie wszystko jest związane z Północą. Czy to już chorobliwe? Czy jeżeli nie robi mi krzywdy i nikomu wokół, czy mogę przestać myśleć o tym w kategoriach przesady?


Myślę, że tak. Po prostu tak już mam.

środa, 10 stycznia 2018

#82 i małe podsumowanie


Właśnie skończyłam czytać "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" Marcina Wichy, a wczoraj otrzymał za nią Paszport Polityki. Bardzo zasłużenie. To całkiem miłe uczucie, kiedy coś czytasz i akurat w tym czasie zostaje nagrodzone.

Swoją drogą fajnie zgrało się z nowym Sigur Rós.



Zaraz połowa stycznia, może to czas na moje małe podsumowanie 2017? Choć w tym roku mi ciężko, bo było dużo mniejszych zachwytów, a mało ogromnych. Nie oceniam, czy to lepiej, czy gorzej, bo sama nie wiem.

Lista Najlepszych:

Filmy (nie umiem wybrać jednego):
1. A Ghost Story
2. The Square
3. Biutiful
4. Manchester by the Sea
5. Paterson

Serial
Twin Peaks

Książka
Szóste wymieranie. Historia nienaturalna - Elizabeth Kolbert

Muzyka
Daniel Lumbreras

Koncert tego roku
miał być Radiohead, ale nie wyszło:(((((((((((((((((((((( no i nie ma

Jedzenie tego roku
własne pierwsze grzyby w occie
Bitter cascara w Kaffemik i kapuczino na mleku jaglanym w Karmie
Podróż
Wyspy Owcze




Ale w tym wszystkim i tak są rzeczy, które się nie zmieniają




: ))

niedziela, 7 stycznia 2018

#81

Najprzyjemniejsza płyta jaką ostatnio słyszałam. Bardzo mnie wzrusza i sprawia że czuję się bardzo spokojnie.