niedziela, 8 października 2017

#61

Okąd pamiętam za Zespół Mojego Życia uważałam Sigur Rós.
Pamiętam pierwszy raz nawiasy i Vakę i wtedy tak naprawdę dowiedziałam się co to są dreszcze i muzyczne wzruszenia (patos). Pamiętam pierwszy koncert i drugi i emocje im towarzyszące. I pamiętam niektóre zapachy i momenty związane z pojedynczymi utworami. Pamiętam Heimę i Marzenie O Islandii, które wtedy wydawało się tak odległe i abstrakcyjne i pamiętam jak lądowałam tam kilka lat później z Sigur Rós na słuchawkach. Może to głupie, ale nawiasy miały ogromny wpływ na to jakie decyzje podejmowałam, jaką wrażliwość mam teraz i gdzie jestem teraz i z kim jestem. Nie będę się rozdrabniać, ale wierzcie mi na słowo.

AŻ TU NAGLE

po milione lat mam coś podobnego.

Długo musiałam czekać, ale wychodzi na to, że teraz mam ich dwóch. Dwa Zespoły Życia.

Kosuke Anamizu, kocham Cię i całą Twoją Twórczość, ale Moshimoss to jest mistrzostwo świata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz